DOUME Misja w Kamerunie
Aktualnosci O nas Adopcja serca Wolontariat Akcja GAPO Galeria Forum Kontakt

 
Aktualnosci
<<< Następne
1-01-1970 01:00
Słabe zdjęcie..
.. Słaba historia..


Ot, kolega misjonarz ściąga mnie z mojej drogi, bo samochód odmówił posłuszeństwa.
A tak naprawdę jest to poważna awaria która unieruchomi pojazd na długi czas..

Cóż, nic nowego..
Samochody, jak wszystko inne, się psują.

To co w tej historii jest jednak trudne, to fakt, że pojechałem po rury do studni dla jednej wioski, która poprosiła mnie o pomoc, bo mają problemy z dostępem do wody.
Samochód popsuł się 5 minut po przekazaniu rur.

A problemy z nim zaczęły się wtedy, kiedy zdecydowałem się odwieźć pod sam dom chorego, którego nie można było nawet dotknąć, przenieść, nie mówiąc o chodzeniu. Tak bardzo był obolały..

Gdybym został na drodze, nie miałbym dzisiaj problemów...

Samochód służy jako karetka, ostatnio wiozlem nim zmarłego. Wożę piach, kamienie, cement na kaplicę czy studnie.. Etc.
Znowu będzie trudniej.

Prozaiczna historia. Nie wzrusza jak los głodnych dzieci.
Ale jak o wiele trudniej pomóc potrzebującym bez środka lokomocji..

:: komentarzy ::Skomentuj

19-12-2014 20:01
Placki


Zgłodniałem dzisiaj, i korzystając z tej okazji zajrzałem do butiku moich zaprzyjaźnionych muzułmanów.
-Nie ma, skończyły się.
-Trudno, pojdę spać głodny, zresztą nie pierwszy raz-odpowiedziałem.

Agara coś powiedziała po ichjejszemu i za chwilę Aicha wyciągnęła z ich własnego garnka placki - ala ziemniaczane, ala naleśniki...
W każdym razie dobre, szczególnie z mangowymi konfiturami, nie pamiętam już czyjej produkcji.

Połowę słoika podesłałem Agarze.

A nie mówiłem, że życie jest piękne?
Nie pójdę głodny spać :)

::0 komentarzy ::Skomentuj

15-12-2014 19:11
Ndzia
(osoby uznające się za (nad)wrażliwe lub obrzydliwe proszone są o nieczytanie tego tekstu)

W ostatnią niedzielę obudziłem się bardzo, ale to bardzo wcześnie. O piątej byłem już po kilku godzinach na nogach. I wtedy to poczułem nagle pieczenie w oku.
Kilka tygodni wcześniej bolało mnie lewe, teraz odezwało się prawe.
Wlałem sobie kilka kropli z antybiotykiem, ale ból nie mijał. Niedzielne msze odprawiłem z prawie zamkniętymi i łzawiącymi oczami (na szczęście wiele fragmentów znam na pamięć). Na dodatek mówiłem o tym, by dziękować Bogu za wszystko. Więc dziękowałem za moje oczy.
Oczywiście wszyscy mi współczuli.
A na wiosce, do której jakoś dojechałem wszyscy bez cienia wątpliwości wypowiadali tylko jedno słowo: ndzia.
Czyli?
W języku makaa: robak.
Filarioza - to termin medyczny.
Specjalny gatunek much specjalizuje się w bolesnych ukąszeniach, w czasie których dzieli się z ukąszonym nicieniem filarii, który zadomawia się w nowym domu. Ukąszeń filarii miałem już dziesiątki, jeśli nie setki, więc informacja o robaku, który bardzo lubi oczy specjalnie mnie nie zdziwiła.
Ludzie prześcigali się w podawaniu domowych sposobów na ndzia.
Sok z cebuli, sok z cytryny. Ktoś przyniósł jakiś liść, z którego sok wycisnął mi do oczu.
Ktoś mówi, że jedna babcia chciała mi dać świetne lekarstwo, ale nie wie, czy ja, jako...(tu zawiesił mu się się głos)
-Jako biały (pomogłem mu)
..no właśnie. Czy jako biały zaakceptuję.. Chodziło chyba o sok z tytoniu, czy coś w tym rodzaju.
Inni znowu proponowali wyciągniecie z oka łobuza. Mówią, że najlepiej jest to zrobić ala-igłą z liścia palmy. Choć, sami przyznali, musi to zrobić ktoś kto się na tym zna, bo ewentualnie można sobie zrobić kuku.
Z drugiej strony, jeśli nic się nie zrobi, to... znam niejedną osobę niewidomą, bo *nie zapukał nikt na czas*.

No tak.
Na razie zalano mi oko jakimś zielskiem, sam potarłem cebulą. Na sok z cytryny na razie się nie zdecydowałem.
Gdyby ktoś, chcąc się wczuć w moją sytuację, chciał się poświęcić, spróbować i opowiedzieć o towarzyszących mu(jej) przy tym uczuciach, to będę bardzo wdzięczny.
Przy okazji dowiedziałem się, że są różne gatunki ndzia.
Taki który chodzi sobie wokół nerek, inny jeszcze zdecydowanie woli kobiety itd.

Następnego rana po zalaniu sokiem z liścia rano rozrywałem sobie powieki sklejone jakby klejem. Ból nie minął. A jako że pora sucha w pełni, słońca i kurzu pod dostatkiem, walka z ndzia może się nieco wydłużyć.

Może ktoś z moich wierniejszych czytelników pamięta opowiadanie o białych robakach, będących tutaj jednym z przysmaków.
W tych dniach pomyślałem sobie jaka to ciekawa symbioza: ja się zajadam robakami, a robaki nie gorsze - zajadają się mną.

Piękny jest ten świat.

::2 komentarze ::Skomentuj

7-11-2014 20:01
... wieści W ciągu 24 godzin:

Wracaliśmy z katechistami z sesji (piętnastu na pace samochodu). Było po ulewie i wichurze. Na drodze leżały 4 zwalone drzewa. Dotarliśmy po j a k i m ś czasie…
Potem się okazało, że ta sama wichura przewróciła prawie 20 drzew bananowych na naszym polu…
Potem się okazało, że zdechła kura w kurniku…
A chwilę potem się okazało, że mrówki przeszły (znowu) przez królikarnię, przejadły wszystkie małe i nadgryzły matkę…
Aha, wcześniej się okazało, że wysiadła całkowicie bateria, dzięki której ludzie mogą pobierać wodę, która przybliża zasięg sieci komórkowych i daje wiele innych korzyści misji oraz lokalnej społeczności…

Nie wliczam w to mojej malarii, oraz tyfusu, oraz potwornej (nie cierpię jej!) chininy.
Bo to trwa już o wiele dłużej niż 24 godziny.

PS. W tytule miałem początkowo napisać *Hiobowe wieści*, ale wyszedłem na dwór. Jest chłodna noc, a wygląda, jakby był dzień. Świeci przepiękny, przeogromny księżyc, który daje niezwykle wyraźny cień.

Nie zliczę też innych darów Łaski, których nieustannie doświadczam.
A że jest za to cena?
No cóż, życie jest na piękne.
...
PS2.W tytule napisałem, że chodziło o 24 godziny. Gdybym dodał trochę więcej godzin, wpis byłby dłuższy. I ciągle bym coś dodawał i dodawał...

::1 komentarz ::Skomentuj

19-10-2014 21:53
Zielono mi Kiedy, będąc na urlopie, opowiadałem, że w Kamerunie wprowadzono zakaz używania torebek foliowych, wszystkim idea ta się podobała. Wreszcie ktoś się troszczy o naturę.
Tak tak, kilka miesięcy temu dyrektywa weszła w życie i kontrolerzy wyposażeni w urządzenia do mierzenia grubości folii (sic!) zaczęli kontrole w butikach i ci którzy posiadali worki poniżej pewnej grubości płacili kary.
A więc nie przelewki.
Przyzwyczajamy się do tego i staramy się mieć przy sobie jakąś torbę na zakupy. Ale cóż, nie zawsze się pamięta, czasem wypadnie coś niespodziewanego; i co wtedy?
No cóż, trzeba mieć szerokie ramiona, żeby wszystko ogarnąć, albo skorzystać z tego, co jest akurat do dyspozycji.
Np, kupując bułki miałem do dyspozycji albo kartke z używanego przez dzieci na wsi zeszytu, albo papier po worku cementu.

A tak właściwie tego dnia nie miałem wyboru. Były tylko cementowe worki.
Na pewno nasi następcy będą dziekować obecnym władzom, że zastają środowisko bez zanieczyszczeń.
A my tymczasem...
No cóż,
zielono mi...

::1 komentarz ::Skomentuj

14-10-2014 15:29
A tymczasem u sąsiadów... ...w Republice Środkowoafrykańskiej, 100km ode mnie, porwano wczoraj polskiego misjonarza, ks. Mateusza. Celem porywaczy jest ponoć odzyskanie przez nich ich aresztowanego i przetrzymywanego w Kamerunie szefa.
Wg ostatnich informacji ks.Mateuszowi nic nie zagraża i jest przetrzymywany z znośnych warunkach.
Co nie zmienia faktu, że jest porwany i że potrzebuje naszego wsparcia, przede wszystkim modlitewnego.
W RŚA ciągle nie jest spokojnie, i potrzeba będzie jeszcze bardzo długiego czasu, by ostudzić nastroje i by powrócił pokój.

Niektórzy pytają mnie, czy jestem bezpieczny. Odpowiadam, że na razie nie czuję zagrożenia.
Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał go doświadczyć...
Mam taką nadzieję...

::1 komentarz ::Skomentuj

Poprzednie >>>


Zapraszamy do galerii:




PLN
EUR
USD
>

Czy wiesz że....

...Czy wiesz, że Polska mogła mieć kolonię w Kamerunie?

Zalazek polskiej kolonii w Kamerunie powstał w 1882 roku za sprawš polskiego podroznika i badacza Afryki, Stefana Szolca-Rogozińskiego. Spedzil on w Afryce ponad dwa lata. W 1884 r. otrzymał od tamtejszych klanów ziemię i założył polska kolonię, która miała powierzchnię zaledwie 30 kilometrów kwadratowych. Niestety kilka miesięcy pózniej, przybyli na te tereny Niemcy i Anglicy. Niemcy zaczęli w ekspresowym tempie podpisywać z tubylcami +traktaty+ i przejmować ich ziemię. Rogoziński oddal polskš kolonię pod protektorat brytyjski. Powrócil do kraju, przekazujšc kolekcje etnograficzne muzeum krakowskiemu, a antropologiczne Akademii Umiejętnosci w Warszawie. W 1885 r.zginał w Paryżu pod kołami omnibusa.
Jesli masz propozycję, sugestię, zapytanie itp.
napisz poniżej...
Napisz swój adres email, jesli chcesz otrzymywać najnowsze informacje...
 

EMO
odwiedzin od 3.2.2006