DOUME Misja w Kamerunie
Aktualnosci O nas Adopcja serca Wolontariat Akcja GAPO Galeria Forum Kontakt

 
Aktualnosci
<<< Następne
1-01-1970 01:00
Słabe zdjęcie..
.. Słaba historia..


Ot, kolega misjonarz ściąga mnie z mojej drogi, bo samochód odmówił posłuszeństwa.
A tak naprawdę jest to poważna awaria która unieruchomi pojazd na długi czas..

Cóż, nic nowego..
Samochody, jak wszystko inne, się psują.

To co w tej historii jest jednak trudne, to fakt, że pojechałem po rury do studni dla jednej wioski, która poprosiła mnie o pomoc, bo mają problemy z dostępem do wody.
Samochód popsuł się 5 minut po przekazaniu rur.

A problemy z nim zaczęły się wtedy, kiedy zdecydowałem się odwieźć pod sam dom chorego, którego nie można było nawet dotknąć, przenieść, nie mówiąc o chodzeniu. Tak bardzo był obolały..

Gdybym został na drodze, nie miałbym dzisiaj problemów...

Samochód służy jako karetka, ostatnio wiozlem nim zmarłego. Wożę piach, kamienie, cement na kaplicę czy studnie.. Etc.
Znowu będzie trudniej.

Prozaiczna historia. Nie wzrusza jak los głodnych dzieci.
Ale jak o wiele trudniej pomóc potrzebującym bez środka lokomocji..

:: komentarzy ::Skomentuj

10-03-2014 21:18
A tymczasem... Wygląda to tak, jakby życie zamarło. Co trochę dostaję zaniepokojone sygnały: co się dzieje? Takiej przerwy w pisaniu jeszcze nie było!
Rzeczywiście może wyglądać to niepokojąco.

A tymczasem życie nie tylko nie zamarło, ale dostało wręcz takich obrotów, że pisanie stało się luksusem, na jaki przestało nas być stać. Albo przynajmniej tak nam si wydaje. Gdyby opisać wszystkie wydarzenia minionych 3 (! to aż tyle?) miesięcy, wzrósłby znacznie ruch w internecie.

Zamiast opowiadać, pokażę tylko kilka zdjęć z rozpoczętych prac przy budowie kościoła.






Więcej można zobaczyć klikając tutaj

::2 komentarze ::Skomentuj

9-12-2013 12:49
Jak zostałem czarownikiem...
Opowiedziałem kiedyś tutaj i tutaj dwie historyjki z życia wzięte.
A wczoraj dowiedziałem się, że ta pierwsza zaczyna już żyć swoim życiem.
Bo otóż w interpretacji co niektórych moje majstrowanie przy samochodzie potwierdza w sposób niebudzący wątpliwości, że jestem... czarownikiem.

Przynajmniej takie głosy rozeszły się po okolicy.
Że niby przyszedłem z jakimś swoim (chyba mistycznym) kompletem kluczy, że użyłem takiego małego kluczyka.
Muszę się jeszcze dopytać szczegółów. Kto wie, może dowiem się o sobie czegoś, czego dotychczas nie wiedziałem?

::1 komentarz ::Skomentuj

21-11-2013 22:44
Moge nie dała rady


Co za życie. Urodziła się bez ręki. Właściwie skazana na nieszczęście. Czasem udało mi się jej wykraść odrobinę uśmiechu. Wystarczył zwykły cukierek, albo po prostu nieco życzliwości, zainteresowanie.
Moge ostatnio przychodziła rzadko. Kiedy zobaczyłem ją kilka dni temu przestraszyłem się: praktycznie skóra i kości. Była jakoś dziwnie skurczona, jak małe niemowlę, dopiero odstawione od piersi. A miała przecież może 5 lat. Nie wiem ile.

Bardzo silne niedożywienie.
(zdjęcie jest sprzed tego czasu)

Rozmawiałem z mamą w stylu *twardej miłości*. Bo to nie jest tak, że nie mają środków. Długo by opowiadać...

Stanęło na tym, że zawiozę je do szpitala na własny koszt.
Droga (po deszczu) okazała się bardzo trudna. 48km w 4 godziny. Samochód zsunął się do rowu grzęznąć w błocie.
Dojechaliśmy do szpitala cudem o 23.

Dzisiaj mama zadzwoniła: Moge nie żyje.
Nie wyczułem w jej głosie żalu. Ktoś ni stąd ni zowąd powiedział, że na pewno się cieszy(ą).

Nie chcę domyślać się niczego w tym przypadku, bo brzmiałoby to prawie jak oskarżenie, ale nie jest to pierwsze znane mi niepełnosprawne dziecko, które *nagle* umiera, podczas gdy nie ma widocznego, bezpośredniego związku między rodzajem niepełnosprawności, a zagrożeniem życia.

Cicha eutanazja? Eugenika? Słowa te kołaczą mi się po głowie.

Takie ciche odejście.

*Nie ma winnych, wszyscy święci* - śpiewał kiedyś artysta z mojej młodości.

PS. Ostatnie wpisy (niezamierzenie) opowiadają tylko o śmierci... Aż samego mnie to uderzyło. Nawet nie zdziwiłem się, kiedy dowiedziałem się przed chwilą o śmierci małpki, którą kupiłem kilka dni temu od dzieci myśliwego, który upolował jej matkę. Była za mała by ją puścić samą do lasu. Chciałem ją więc podchować. Nie chcę epatować śmiercią, stać się jakby dziennikarzem Faktu albo innego Super expresu...Ale moje życie ostatnich tygodni nieuchronnie ociera się o śmierć.

::4 komentarze ::Skomentuj

20-11-2013 15:42
No i wykrakałem
A krakałem tutaj.

Zajrzałem wczoraj do królików. Patrzę na klatkę z mamą i pięciorgiem potomstwa: i co widzę? Lekko falującą, jakoś dziwnie wyglądającą.. sierść.

Wystarczyło kilka godzin, by mieszkańcy tejże klatki zamienili się w tabun sprawnie poruszających się, jak w amoku,.. mrówek.

Niestety.

* Nie zapukał nikt na czas...* jak kiedyś śpiewał artysta.

ps. ciekawe jest m.in. to, że tego samego poranka rozmawialiśmy w pewnej grupie osób o mrówkach, które mają *swój czas przemarszu* w poszukiwaniu lepszych miejsc na przeżycie pory suchej. Na konkretne *owoce* nie trzeba było długo czekać.

::0 komentarzy ::Skomentuj

24-10-2013 19:02
Francis

To chyba jego ostatnie zdjęcie. Zrobione kilka tygodni temu. List, jaki niedawno napisał, tydzień temu przeleciał nad Morzem Śródziemnym i wylądował w Polsce, skąd wkrótce dotrze do odbiorcy - mamy adopcyjnej, która pomagała Francisowi w zdobywaniu wykształcenia.

Kilka dni temu, po 2-3 dniowej chorobie Francis zmarł. Nie wiadomo na pewno z jakiego powodu, nikt nie robił (nawet nikt o tym nie pomyślał) sekcji zwłok. Francis właśnie rozpoczynał naukę w 3 klasie podstawówki.

***

Co roku odchodzi do lepszego życia kilkoro z mojej siedemsetki adoptowanych na odległość dzieci...

::0 komentarzy ::Skomentuj

Poprzednie >>>


Zapraszamy do galerii:




PLN
EUR
USD
>

Czy wiesz że....

...Czy wiesz, że Polska mogła mieć kolonię w Kamerunie?

Zalazek polskiej kolonii w Kamerunie powstał w 1882 roku za sprawš polskiego podroznika i badacza Afryki, Stefana Szolca-Rogozińskiego. Spedzil on w Afryce ponad dwa lata. W 1884 r. otrzymał od tamtejszych klanów ziemię i założył polska kolonię, która miała powierzchnię zaledwie 30 kilometrów kwadratowych. Niestety kilka miesięcy pózniej, przybyli na te tereny Niemcy i Anglicy. Niemcy zaczęli w ekspresowym tempie podpisywać z tubylcami +traktaty+ i przejmować ich ziemię. Rogoziński oddal polskš kolonię pod protektorat brytyjski. Powrócil do kraju, przekazujšc kolekcje etnograficzne muzeum krakowskiemu, a antropologiczne Akademii Umiejętnosci w Warszawie. W 1885 r.zginał w Paryżu pod kołami omnibusa.
Jesli masz propozycję, sugestię, zapytanie itp.
napisz poniżej...
Napisz swój adres email, jesli chcesz otrzymywać najnowsze informacje...
 

EMO
odwiedzin od 3.2.2006