DOUME Misja w Kamerunie
Aktualnosci O nas Adopcja serca Wolontariat Akcja GAPO Galeria Forum Kontakt

 
Aktualnosci
<<< Następne
1-01-1970 01:00
Słabe zdjęcie..
.. Słaba historia..


Ot, kolega misjonarz ściąga mnie z mojej drogi, bo samochód odmówił posłuszeństwa.
A tak naprawdę jest to poważna awaria która unieruchomi pojazd na długi czas..

Cóż, nic nowego..
Samochody, jak wszystko inne, się psują.

To co w tej historii jest jednak trudne, to fakt, że pojechałem po rury do studni dla jednej wioski, która poprosiła mnie o pomoc, bo mają problemy z dostępem do wody.
Samochód popsuł się 5 minut po przekazaniu rur.

A problemy z nim zaczęły się wtedy, kiedy zdecydowałem się odwieźć pod sam dom chorego, którego nie można było nawet dotknąć, przenieść, nie mówiąc o chodzeniu. Tak bardzo był obolały..

Gdybym został na drodze, nie miałbym dzisiaj problemów...

Samochód służy jako karetka, ostatnio wiozlem nim zmarłego. Wożę piach, kamienie, cement na kaplicę czy studnie.. Etc.
Znowu będzie trudniej.

Prozaiczna historia. Nie wzrusza jak los głodnych dzieci.
Ale jak o wiele trudniej pomóc potrzebującym bez środka lokomocji..

:: komentarzy ::Skomentuj

21-08-2012 18:25
Dobrze, tylko odwrotnie Tak mawiał jeden z moich profesorów jeszcze w zamierzchłych czasach szkoły średniej, kiedy ktoś źle odpowiedział na zadane pytanie. Nie ma jak pozytywne podejście.
..
Jeśli ten wpis się ukazuje, to tylko dlatego, że wybrałem się do miasteczka, gdzie internet działa z zawrotną prędkością ok. 3-30 kbps (fachowcy będą wiedzieli o co chodzi, a niefachowcom powiem, że to tak jakby ktoś chciał zobaczyć jakąś stronę, poszedł na kawę i powrocie ucieszył się z pierwszych ukazujących się znaków...)
Jest dobrze...
W Europie, w świecie też tak przecież kiedyś było... w latach '90.
Tyle, że nawet tutaj było już z tym lepiej. Teraz jest właściwie coraz gorzej.
Więc, jest dobrze, tylko....

ps.U mnie na wsi właściwie na razie nie ma co marzyć o jakimkolwiek połączeniu. A przed urlopem było dobrze. Teraz też jest dobrze, tyle, że... Podobno są jakieś lepsze systemy, w cenie takiej, że właściwie zadowolę się słowem podobno...

::2 komentarze ::Skomentuj

10-08-2012 14:12
...i po urlopie... Co i kto czeka na misjonarza po zakończonym urlopie ?
Oj, długo by opowiadać. Będę się streszczał.
Pierwsze, najwierniejsze, były, jak zawsze, karaluchy.
Ile razy, na różne sposoby, przekonywałem je, żeby znalazły sobie inne lokum, niczym jednak nie dały się przekonać.
Dwa miesiące nieobecności dobrze zrobiło także wszędzie panoszącej się… pleśni. To, że paski skórzane, czy buty pleśnieją, nie jest niczym nowym. Ale jeśli nawet biurko, kable…itd. itp. pokryte są jasnym meszkiem, świadczy to tylko o tym, że pleśń też bardzo dobrze się u mnie czuje i nie grymasi.
Po kolei dokonuję kolejnych odkryć.
W szczurołapce okazały osobnik czeka na „uwolnienie”.
Idę przywitać się z królikami. Przed wyjazdem zostawiłem ich troje: jednego pana i dwie panie. Już przed przyjazdem dowiedziałem się, że jedna z pań zabrała się z tego świata – ale zostawiła ośmioro potomstwa.
Kiedy podszedłem do klatki, drugia z pań zdała mi się też jakoś dziwnie …nieruchoma… Odeszła w dzień mojego przyjazdu…
Niby +8-2=+6. Ale … w oczach mojej kucharki dostrzegłem jakby coś na kształt łez…
A wydawało mi się, ze takie wydarzenia są raczej tylko źródłem radości… Bo przecież trochę białka na kolację zawsze się przyda. A jednak…
Idę dalej.
Patrzę, że w zbiorniku nie ma wody. Hmm. Może się skończyła. Skrzynka z kablami przykuła moją uwagę dominującym kolorem czerni (kiedy wyjeżdżałem, była biała). Taaak. Zapachu spalenizny już nie było, ale zwęglony świadek tajemniczych wydarzeń pozostał. Na suchych deskach obok skrzynki też czarno.
Agregat….pompa…Wszystko spalone.
Po części prawdopodobnie ze względu na chińską jakość. Po części zaś ze względu na…afrykańską obsługę.
Trzeba jechać do miasta i naprawiać. Po raz enty...

Ale powrót to także, a może raczej przede wszystkim, spotkania z ludźmi.
Pielgrzymki dzieciarni wywołały wiele radości. A w nich radość wywołały przywiezione z miasta cukierki.
Miło jest, kiedy po powrocie spotyka się wiele uśmiechniętych twarzy. Dziś w mojej małej kaplicy w małej wiosce na porannej Mszy była spora grupka osób.
Kiedy doświadcza się takich spotkań, wówczas karaluchy, szczury i inne popsute agregaty czy pompy nie są aż tak straszne.

::1 komentarz ::Skomentuj

29-07-2012 07:31
Więcej światła! Wprawdzie większość kameruńskich domów ma okna, ale najczęściej są one w ciągu dnia zamknięte (by ochronić się przed nadmiernym ciepłem).
Ponieważ zaś nie mają szyb, w pokoju panuje wieczny półmrok albo wręcz ciemność.
Już ktoś przede mną wpadł na pomysł pewnej ekologicznej żarówki, która idealnie wpisuje się w kraje bez prądu.
Mam nadzieję, że poniższe zdjęcia wyraźnie pokazują, o co chodzi.
Zacząłem od zainstalowania tego oświetlenia w zakrystii (na zdjęciu).
I jestem b.zadowolony. Ale szczęśliwy będę wtedy, gdy zobaczę chociaż jedną taką żarówkę gdzieś u kogoś w chacie na wsi...





::2 komentarze ::Skomentuj

4-07-2012 20:22
Kroko spoko...
...czyli moje bliskie spotkania 3go stopnia z krokodylem.

Dobrze mu z oczu patrzy?
Jak by nie było, pysk ma odpowiednio zawiązany, żeby nawet gdyby mu się zachciało inaczej spojrzeć, by nic z tego nie wynikło.


Mój krokodyl został schwytany ok.10km od mojego domu. Jak? Już moi myśliwi znają swoje metody.
Większość krokodyli czy waranów przez nich schwytana ląduje na dyrektorskich, czy ministerialnych stołach stolicy? Dlaczego? Bo tylko nich stać na nabycie takiego rarytasa.


A ten tu obywatel trafił do mnie... W końcu to też mój parafianin :)

::1 komentarz ::Skomentuj

19-05-2012 08:50
Orzeszki



Jak wiosna to wiosna. Czas wyruszyć na pole. Kukurydza, maniok, makabo... trzeba zasiać, posadzić...
No a przede wszystkim jest to czas na sianie arachidów. Dzieci tłumnie wyruszają na pole, żeby zasiać to, co będzie potem stanowić jedną z podstawowych potraw, albo, dzięki czemu będzie można zdobyć parę groszy na potrzebne wydatki.
Mamy tu wiosne dwa razy do roku. Orzeszki - jak zresztą wszystko inne - rosną jak na drożdzach. Tyle, że czasu spędza się na polu bardzo dużo. Wszystko robi się ręcznie.
Marzy mi się, żeby coś z tym zrobić. Już główkowałem jak by sprowadzić z Polski małą glebogryzarkę. Aż tu któregoś dnia, będąc w stolicy, zobaczyłem takie urządzenie w jednym sklepie.
Gdyby tak znaleźć sponsora... wtedy może dzieci mogłyby więcej czasu poświęcić na naukę czytania i pisania, a nie na motykę...
Tak mi się marzy...

PS. Przekonuję się, że tu w buszu, poza wyjątkami, większość dzieci kończących podstawówkę nie umie pisać, ani czytać...

::6 komentarzy ::Skomentuj

Poprzednie >>>


Zapraszamy do galerii:




PLN
EUR
USD
>

Czy wiesz że....

...Czy wiesz, że Polska mogła mieć kolonię w Kamerunie?

Zalazek polskiej kolonii w Kamerunie powstał w 1882 roku za sprawš polskiego podroznika i badacza Afryki, Stefana Szolca-Rogozińskiego. Spedzil on w Afryce ponad dwa lata. W 1884 r. otrzymał od tamtejszych klanów ziemię i założył polska kolonię, która miała powierzchnię zaledwie 30 kilometrów kwadratowych. Niestety kilka miesięcy pózniej, przybyli na te tereny Niemcy i Anglicy. Niemcy zaczęli w ekspresowym tempie podpisywać z tubylcami +traktaty+ i przejmować ich ziemię. Rogoziński oddal polskš kolonię pod protektorat brytyjski. Powrócil do kraju, przekazujšc kolekcje etnograficzne muzeum krakowskiemu, a antropologiczne Akademii Umiejętnosci w Warszawie. W 1885 r.zginał w Paryżu pod kołami omnibusa.
Jesli masz propozycję, sugestię, zapytanie itp.
napisz poniżej...
Napisz swój adres email, jesli chcesz otrzymywać najnowsze informacje...
 

EMO
odwiedzin od 3.2.2006