DOUME Misja w Kamerunie
Aktualnosci O nas Adopcja serca Wolontariat Akcja GAPO Galeria Forum Kontakt

 
Aktualnosci
<<< Następne
1-01-1970 01:00
Słabe zdjęcie..
.. Słaba historia..


Ot, kolega misjonarz ściąga mnie z mojej drogi, bo samochód odmówił posłuszeństwa.
A tak naprawdę jest to poważna awaria która unieruchomi pojazd na długi czas..

Cóż, nic nowego..
Samochody, jak wszystko inne, się psują.

To co w tej historii jest jednak trudne, to fakt, że pojechałem po rury do studni dla jednej wioski, która poprosiła mnie o pomoc, bo mają problemy z dostępem do wody.
Samochód popsuł się 5 minut po przekazaniu rur.

A problemy z nim zaczęły się wtedy, kiedy zdecydowałem się odwieźć pod sam dom chorego, którego nie można było nawet dotknąć, przenieść, nie mówiąc o chodzeniu. Tak bardzo był obolały..

Gdybym został na drodze, nie miałbym dzisiaj problemów...

Samochód służy jako karetka, ostatnio wiozlem nim zmarłego. Wożę piach, kamienie, cement na kaplicę czy studnie.. Etc.
Znowu będzie trudniej.

Prozaiczna historia. Nie wzrusza jak los głodnych dzieci.
Ale jak o wiele trudniej pomóc potrzebującym bez środka lokomocji..

:: komentarzy ::Skomentuj

20-01-2011 21:42
W imię Boże...
No i tak to po 3 i pół miesiąca chodzenia za spychaczem (nie licząc starań poprzednika) wreszcie zaczyna się wyłaniać teren, gdzie ma stanąć przyszła misja. Dzisiejszy dzień jest więc historyczny w życiu Doumaintang. Miejmy nadzieję, że jutro spychacz powróci na plac boju i - kto wie - może skończy to, co najważniejsze.
I miejmy nadzieję, że jutro po raz pierwszy zanurzy się w ziemię kilof, który ma dokopać się do wody...
Wg obietnicy ma się to stać właśnie jutro.

::1 komentarz ::Skomentuj

9-01-2011 20:41
Zima Dzisiaj mój termometr zanotował rekordowo niską temperaturę (od 8 lat) : 12 stopni. Plus oczywiście.
Dobrze, że mam gruby koc (nie żartuję).
Ci, którzy nie mają grubych koców, chodzą całe ranki skuleni z zimna, przykryci czym się da...

::0 komentarzy ::Skomentuj

27-12-2010 10:52
Dani
W przyszłym tygodniu miałem porządkować resztę spraw związanych z adopcją serca, co przy prawie 700 adoptowanych dzieciach jest pracą jednak niebagatelną.
Miałem m.in. wysłać to zdjęcie i poinformować o nowej Adopcji.

Wczoraj Danie odeszła do Pana.

Była dzieckiem bardzo spokojnym, mimo trudnej sytuacji zawsze zadbanym. Mama jest osobą niepełnosprawną (głuchoniema).
W ubiegłym roku Danie straciła tatę, dlatego na początku roku szkolnego przyszła ze swoją siostrą i z płaczem przedstawiły mi swoją sytuację. Znałem je od kilku lat. Do tej pory nigdy nie przychodziły o nic prosić, zawsze dawały sobie radę.

Wiadomość o jej śmierci przyjąłem z konsternacją. Być może zmarła, gdyż zbyt długo zwlekano, jak to zwykle bywa. Być może, jak to najczęściej bywa, zabrakło środków na leczenie…
Teraz jestem w nowej parafii. Gdybym był na miejscu, kto wie, być może udałoby się ją jeszcze uratować…Być może…
Nie raz już czyjeś życie zależało od niejednego misjonarza.

Wieczny odpoczynek…

::1 komentarz ::Skomentuj

25-12-2010 21:12
Pierwsza taka wigilia... Miewałem już różne wigilie.
W tym roku w czasie, kiedy w Polsce rodziny gromadzą się na wieczerzy, ja odwiedziłem jedną z wiosek, gdzie miałem mszę połączoną z chrztem dzieci.
Msza rozpoczęła się od od wystąpienia babci, która w lokalnym języku makaa oznajmiła mi, że został mi podarowany teren, na którym mogę sobie wybudować dom, jako syn ten wioski.

Podczas poprzedniej wizyty dowiedziałem się, że zostałem jej honorowym obywatelem. I teraz nazywam się Mirek Abanda...

::1 komentarz ::Skomentuj

4-12-2010 21:42
Orianne odchodzi Zdążyłem przyjechać do Doumaintang, kiedy poinformowano mnie o chorej 15-16 latce, której chyba osobiście nie zdążyłem poznać. Zachorowała przed miesiącem. Po wielu wizytach u wiejskich lekarzy, a głównie u znachorów, jej stan wydaje się być dziś krytyczny. Nie wiadomo nawet, na co choruje.

Odwiedziłem ją i rodzinę, pomodliliśmy się razem ze zgromadzonymi dziećmi, które już same wcześniej odwiedzały ją i pomagały.

Orianne jako jedyna z całej rodziny jest chrześcijanką. W minioną Wielkanoc przyjęła chrzest...

::3 komentarze ::Skomentuj

Poprzednie >>>


Zapraszamy do galerii:




PLN
EUR
USD
>

Czy wiesz że....

...Czy wiesz, że Polska mogła mieć kolonię w Kamerunie?

Zalazek polskiej kolonii w Kamerunie powstał w 1882 roku za sprawš polskiego podroznika i badacza Afryki, Stefana Szolca-Rogozińskiego. Spedzil on w Afryce ponad dwa lata. W 1884 r. otrzymał od tamtejszych klanów ziemię i założył polska kolonię, która miała powierzchnię zaledwie 30 kilometrów kwadratowych. Niestety kilka miesięcy pózniej, przybyli na te tereny Niemcy i Anglicy. Niemcy zaczęli w ekspresowym tempie podpisywać z tubylcami +traktaty+ i przejmować ich ziemię. Rogoziński oddal polskš kolonię pod protektorat brytyjski. Powrócil do kraju, przekazujšc kolekcje etnograficzne muzeum krakowskiemu, a antropologiczne Akademii Umiejętnosci w Warszawie. W 1885 r.zginał w Paryżu pod kołami omnibusa.
Jesli masz propozycję, sugestię, zapytanie itp.
napisz poniżej...
Napisz swój adres email, jesli chcesz otrzymywać najnowsze informacje...
 

EMO
odwiedzin od 3.2.2006